Wbrew pozorom nie chodzi o przedostatniego króla z dynastii Piastów, a naszego najwybitnijeszego w dziejach oszczepnika – Janusza Sidłę. „Łokietek” i „Gruby” – ta wołano na zawodnika, który początek swojej fantastycznej kariery lekkoatletycznej spędził w latach 1951-54 w Spójni Gdańsk, czyli poprzedniczce SKLA Sopot. Sylwetkę Sidły przedstawiamy w drugim odcinku cyklu, przypominającego „za pięć dwunasta”, czyli przed Halowymi Mistrzostwami Świata, największe osiągnięcia sopockich zawodników.
Pobyt na Wybrzeżu przypadł na początek jego wielkiej przygody z oszczepem. Tutaj zdążył jednak najpierw zdać maturę w V Liceum Ogólnokształcącym w Oliwie, by pożegnać się z Sopotem w najlepszy z możliwych sposobów: zdobyciem w wieku zaledwie 21 lat pierwszego tytułu mistrza Europy. Sportowy świat o Sidle usłyszał jednak rok wcześniej, kiedy jako drugi człowiek na świecie posłał oszczep poza nieosiągalną wówczas granicę 80 metrów. Wynikiem 80.15 ustanowił nowy rekord Europy, o 26 centymetrów słabszy od rekordu świata Amerykanina Franklina Helda.
Warto dodać, że nasz bohater rzucał wówczas starym oszczepem produkcji fińskiej, podczas gdy Held aerodynamicznym wynalazkiem… własnej produkcji.
Od 1953 do 1956 na międzynarodowej arenie Janusz Sidło nie znalazł pogromcy. Chwila słabości przyszła w najmniej odpowiednim momencie – podczas igrzysk olimpijskich w Melbourne. Po pobiciu pół roku wcześniej w Mediolanie rekordu świata (po raz pierwszy rzucał wtedy oszczepem produkcji Helda!), do Australii jechał w roli zdecydowanego faworyta.
Polak prowadził co prawda po trzeciej serii, ale swojego oszczepu postanowił użyczyć Egilowi Danielsenowi, któremu wyraźnie nie szło w konkursie. Norweg „odwdzięczył się” rzutem na odległość 85,71 m i tym samym pozbawił Sidłę szans na złoto. Nasz zawodnik musiał się zadowolić srebrnym medalem. Swoją drogą… Czy współcześnie ktoś potrafiłby się zdobyć na podobny gest, gdy gra idzie o najwyższą stawkę?
Nie udało się w Helsinkach i Melbourne – póbował o tytuł powalczyć w kolejnych igrzyskach. Zależało mu tak bardzo, że w sumie wystąpił w nich aż pięciokrotnie.
But J. Sidły, w którym bił rekord świata
(fot. skla-sopot.pl)
Złoto olimpijskie miało nawet okrasić urodziny córeczki w 1960. Roma otrzymała imię na cześć miasta, w którym doszło do rywalizacji olimpijskiej, czyli Rzymu. Niestety, mimo, że w eliminacjach nasz oszczepnik rzucał najdalej, to w finale znów czegoś zabrakło i skończyło się ósmą lokatą…
Ostatecznie w kolekcji Sidły zabrakło krążka z najcenniejszego kruszcu. Nie zmienia to faktu, że ze srebrem olimpijskim z 1956 roku i dwoma tytułami mistrza Europy (1954, Sztokholm1958) przeszedł do historii jako jeden z najwybitniejszych zawodników nie tylko polskiej, ale także światowej „królowej sportu”.
I jeszcze ciekawostka… Własny rekord życiowy – 86.22 m – bił w 1970 roku, w wieku 37 lat (!). Karierę zakończył trzy lata później.
Od 1996 roku Sopocki Klub Lekkoatletyczny upamiętnia swoejgo wybitnego oszczepnika, organizując Grand Prix Sopotu im. Janusza Sidły.
Wypada wierzyć, że dokonania naszego oszczepnika zainspirują zawodników naszego klubu podczas Halowych Mistrzostw Świata w 2014 roku. Tego im życzmy!
Korzystałem z:
H. Tokarski, W. Bykowski, „Sopocki Klub Lekkoatletyczny. 1946 – 2006”
Strona internetowa Polskiego Komitetu Olimpijskiego http://www.pkol.pl/pl/subpages/displayfid/294_2231.html